O witaminie C – Jerzy Zięba.

Choroby, Jerzy Zięba, Porady, Zdrowie | 0 komentarzy

OWOCEZbliża się okres jesienno-zimowy, a wraz z nim nieuchronne przeziębienia.
Czy rzeczywiście nieuchronne? Jestem przekonany że nie.

Warunkiem jest jednak to, żeby przed tym okresem w odpowiedni sposób przygotować do niego nasze organizmy. Wielokrotnie w takich przypadkach mówimy o konieczności stosowania witaminy C, ale z doświadczenia wiem, że kiedy mówię o witaminie C wtedy natychmiast słyszę bardzo wiele pytań dotyczących jej stosowania.
Przede wszystkim, jak zawsze zwracam na to uwagę, najlepszą formą witaminy C jest jej forma naturalna tzn. taka jaka znajduje się na przykład owocu. Ta witamina C, która znajduje się w owocu, to tak naprawdę jest cały zbiór różnych substancji, a nie tylko kwas askorbinowy.
Przywykło się mówić, że kwas askorbinowy jest witaminą C, a tak naprawdę to kwas askorbinowy stanowi tylko jedną część całego kompleksu substancji, które działają pro zdrowotnie. Problem polega na tym, że z technicznego punktu widzenia, niemożliwe jest wyizolowanie kwasu askorbinowego i setek jeszcze innych substancji, które z nim współpracują. Z tego technicznego właśnie powodu, najłatwiej da się wyizolować lub też wyprodukować czysty kwas askorbinowy.

Na szczęście, na rynku polskim, pojawia się w tej chwili coraz więcej produktów, które opisuje się jako witamina C naturalna, tzn. taka która nie tylko zawiera kwas askorbinowy pozyskany z produktów naturalnych, ale również wiele substancji, które w naturalny sposób znajdują się np. owocu. Z pewnością nie są to wszystkie substancje jakie w owocu dała nam matka Natura. Niemniej jednak, są to produkty zbliżone do natury. Taki rodzaj witaminy C wykazuje największą biodostępność i największą bioaktywność. Oznacza to również, że takiej witaminy potrzeba odpowiednio mniej, żeby uzyskać ten sam efekt. Niestety, są to produkty stosunkowo drogie i w codziennej rzeczywistości naszego kraju, nie są one w finansowym zasięgu każdego Polaka. Z tego też powodu, wynikającego z konieczności, a właściwie głębokości portfela, czasami jedynym rozwiązaniem jest zastosowanie kwasu askorbinowego. Podkreślam, że nie jest to sposób najlepszy, ale… co ma zrobić człowiek, którego po prostu na lepszą formę witaminy C nie stać?
Zmieszanie kwasu askorbinowego ze sproszkowanymi bioflawonoidami również nie jest rozwiązaniem najlepszym, a takie produkty też są w sprzedaży. Stosunkowo prostym i tanim rozwiązaniem jest dodanie nawet niewielkiej ilości kwasu askorbinowego do ŚWIEŻO wyciśniętego soku z jabłka, najlepiej oczywiście z uprawy ekologicznej. W takim przypadku, możemy liczyć na to, że kwas askorbinowy znajdując się w otoczeniu naturalnych substancji zawartych w soku spełni swoją rolę. Jest to rozwiązanie typu „wytrych”, ale… lepszy rydz niż nic.

Wielokrotnie słyszę zapytania: która forma kwasu askorbinowego jest lepsza: lewoskrętna czy też prawoskrętna. Pytanie to ma tylko jedną prostą odpowiedź. W naturze występuje tylko i wyłącznie forma lewoskrętna. Forma prawoskrętna jest zwykłym odczynnikiem chemicznym i jako witamina nigdy nie powinna być ani sprzedawana, ani tym bardziej zażywana. W związku z tym, jeśli opis danego produktu wskazuje na to, że jest to witamina prawoskrętna, lub też oznaczona literką D, nie należy jej kupować. Jeśli już, należy kupić kwas askorbinowy lewoskrętny, często oznaczany literką L.

Jednym z najbardziej popularnych produktów jest acerola, ale tutaj też należy zwracać uwagę na to ile tej aceroli tak naprawdę w danym produkcie jest. Niestety, kreatywność producentów nie jest niczym ograniczona i związku z tym można się spotkać z produktem, który zawiera 10 mg aceroli i np. 500 g kwasu askorbinowego, ale całość może być opisana jako po prostu Acerola. Tak więc, profilaktycznie – najlepiej jest używać witaminy C jak najbardziej zbliżonej do naturalnej. Kiedy jednak mamy już infekcję (nie koniecznie musi to być infekcja dróg oddechowych, ale np. infekcja zęba), wtedy bardzo często do osiągnięcia efektu terapeutycznego zastosowanie nawet kilkuset miligramów witaminy C w postaci naturalnej może nie przynieść spodziewanego efektu. Rozwiązaniem doraźnym jest zastosowanie kwasu askorbinowego, w ilościach nie dużych jak np. 2 gramy (ok. 1/3 łyżeczki) ale co ok. 45 minut. Kwas askorbinowy słabo się wchłania. Im więcej go weźmiemy jednorazowo tym jego wchłanialność zmniejsza się nawet do kilku procent. Tak więc mniej, a częściej jest lepszym rozwiązaniem. Jak przez lata swoich doświadczeń i zastosowań praktycznych dr Cathcart zauważył, najlepsze wyniki daje takie dobranie dawki i jej częstotliwości aż pojawi się LEKKA biegunka. Wtedy należy dawkę zmniejszyć, ale… nie przestawać witaminy brać. Zauważył (co ja potwierdzam), skutki terapeutyczne są czasami natychmiastowe, co dość dokładnie opisałem w mojej książce.

Dr Thomas Levy, jeden z najlepszych specjalistów w temacie witaminy C wręcz sugeruje, aby raz w miesiącu celowo wywołać lekką biegunkę biorąc większe ilości witaminy C, w krótkim czasie. Twierdzi, że zabieg ten działa niezwykle korzystnie na florę bakteryjną jelit, jednocześnie usuwając złogi kałowe, które jeśli nie są regularnie usuwane, z czasem mogą stać się poważnym problemem zdrowotnym.

Tutaj trzeba zaznaczyć, że szczególnie przy wyższych dawkach, u niektórych osób może wystąpić lekki bóle brzucha, wzdęcia, pieczenie cewki moczowej czy też uczucie „przelewania w brzuchu”, wtedy dawkę należy odpowiednio zmniejszyć. Rozwiązaniem tego problemu jest zastosowanie zamiast kwasu askorbinowego, jego soli wapniowej lub sodowej, czyli takiej formy, którą opisuje się jako ZBUFOROWANA forma witaminy C. Innymi słowy: askorbinianu wapnia lub askorbinianu sodu. Lepszą formą jest askorbinian sodu.

Przy czym, zdolność neutralizowania wolnych rodników tymi formami witaminy C (a o taką neutralizację nam chodzi w każdym przypadku) jest o połowę mniejsza niż w przypadku zastosowania kwasu askorbinowego.

Ponieważ witamina C jest rozpuszczalna w wodzie, jej nadmiar jest szybko wydalany przez nerki. Jeśli ktoś ma problemy z nerkami zaleca się ostrożność i bardzo powolne stosowanie witaminy C, najlepiej pod kontrolą lekarza.

Od niedawna zyskująca na swojej popularności w Polsce witamina liposomalna, jest czymś zupełnie innym. Liposomy to po prostu niezwykle małe kuleczki specjalnego tłuszczu, w których, jak w kapsułce, zamknięta jest witamina C. Liposomy są tak niewielkiego rozmiaru (nano), że bez problemu ulegając wchłonięciu w jelitach przedostają się do krwi, a następnie wbudowując się błonę komórkową uwalniają swój „ładunek” bezpośrednio do wnętrza komórki. Taka jest teoria. Bezpośrednie uwalnianie witaminy C do komórki ma oczywiście bardzo dużo sensu, szczególnie w przypadkach nowotworów. Moje doświadczenie w tym zakresie wskazuje jednak na to, że w infekcjach lepiej się sprawdza witamina C, która nie jest w formie liposomalnej. Może to wynikać z JAKOŚCI witaminy w formie liposomalnej. Należy tu wspomnieć o tym, że w internecie znajdziemy wiele opisów domowego sposobu produkowania liposomalnej witaminy C w urządzeniach, które są popularnymi myjkami ultradźwiękowymi. Taką witaminę „liposomalną” zacząłem sam wytwarzać ok. 10 lat temu, ale okazało się, że to nie były liposomy tylko emulsja, a to jest zupełnie coś innego. Znam do tej pory tylko jedną firmę (z USA), która naprawdę potrafi wyprodukować liposomalną witaminę C. Jest już ona osiągalna w Polsce, ale… cena dla wielu osób jest po prostu zaporowa.

Na koniec należy powiedzieć, że stosowanie witaminy C profilaktycznie jest niezwykle cenne nie tylko ze względu na budowanie odporności organizmu na przeziębienia, to jeszcze większe, dodatkowe zabezpieczenie przed przeziębieniami (i nie tylko!) da nam odpowiedni poziom witaminy D, a w szczególności jej metabolitu nazwanego jako 25(OH). Poziom tego metabolitu powinien być wyższy niż 50 ng/ml.

Z nieznanego powodu grypa atakuje nas właśnie w okresie jesienno-zimowym. Czy naprawdę z nieznanego nam powodu? Przecież wirus nie zna się na kalendarzu. Czy nie jest to więc spowodowane niedoborami w tym okresie takich prostych środków odżywczych jak np. witamina C, czy też obniżony poziom 25(OH) ze względu na znacznie mniejsze nasłonecznienie?

Właściwe przygotowanie organizmu do okresu jesienno-zimowego spowoduje, że zastosowanie „szczepionek przeciw grypie” będzie całkowicie zbędne.

Źródło: Jerzy Zięba – autor książki : „Ukryte Terapie – czego ci lekarz nie powie”

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0
    0
    Twój Koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu