Kompromitacja Sądu – Klęska Medycyny – Prostata.

Dr Jerzy Jaśkowski, Zdrowie | 0 komentarzy

Z cyklu: „Nie daj się ogłupiać”

Od 2011 roku toczyła się typowa pyskówka wniesiona przez Naczelną Radę Lekarzy przeciwko Urzędowi Ochrony Konsumentów. W sumie proces dotyczy istotnego problemu: jak lekarze mają leczyć, czy dla dobra chorych, czy dla dobra koncernów.

Sprawa jest oczywista z punktu widzenia logiki. Nie jest natomiast oczywista z punktu widzenia zysku.

Jeżeli lekarz ma leczyć dla dobra chorego, to bezwzględnie musi dopasować metodę leczenia do aktualnego stanu chorego. Wiadomo, że każdy chory, czy chora jest inna i metody trzeba dopasowywać nie tylko do choroby, ale i do psychiki, masy ciała, sprawności chorego itd.

Jeżeli lekarz ma być tylko Robotem Biologicznym, to musi wypełniać polecenia zawarte w tzw. wytycznych, czy procedurach. Po prostu banksterzy wyobrażają sobie, że chory to jest taki przedmiot, który porusza się na taśmie, a taśma przechodzi od jednego do drugiego lekarza i każdy z nich przykręca odpowiednia śrubkę. Taki taśmowy system zastosował po raz pierwszy H. Ford do produkcji swoich samochodów. Uzyskał w ten sposób obniżkę kosztów produkcji i większe zyski. Odpowiedni „inżynierowie” od człowieka potraktowali ludzi podobnie jak bydło i każdemu, nie według potrzeby, ale według stanowiska przy taśmie, coś się należy. Stąd takie długie kolejki i zapisy do specjalistów. Jeszcze ćwierć wieku temu kolejek do lekarzy nikt nie znał. Ale to właśnie Ministerstwo Zdrowia ustalało odpowiednie limity edukacyjne i nagle po 25 latach okazało się, że niedoszacowali. Winnych oczywiście nie ma.

No, można równie dobrze przyjąć, że robili to celowo, realizując wytyczne Unii Europejskiej, że Polska ma mieć tylko 15 300 000 ludzi i być zapleczem siły roboczej dla zachodu [Raport Klubu Rzymskiego]. Przecież już kilku ministrów wypowiadało się, że Polska istnieje tylko formalnie lub [minister spraw Wewnętrznych], że ustawy wykonuje się pod dyktando koncernów [prof. Modzelewski].

Powstałe kolejki powodują, że ta cześć społeczeństwa, która posiada jakieś pieniądze, zasila prywatne przychodnie, czy szpitale, najczęściej prowadzone przez podmioty zagraniczne. Innymi słowy, jest to po prostu oskubywanie obywateli i wyprowadzanie pieniędzy z systemu.

Chcąc, aby taki system dobrze funkcjonował, musimy stworzyć odpowiednie narzędzia. Takimi narzędziami są tzw. organizacje, towarzystwa naukowe. Stosując odpowiednie zachęty w rodzaju grantów, można wymusić interesujące nas zachowanie Robotów Biologicznych, poprzez wprowadzanie odpowiednich procedur.

Jeszcze lepszym sposobem kierowania tą masą Robotów Biologicznych jest wprowadzanie odpowiednich ustaw: nakazów i zakazów. W tym celu powołuje się organizacje, do których przynależność jest przymusowa.

Wracając do wspominanego procesu.

Otóż NIL zaatakowała decyzję wspomnianego Urzędu, opierając się na tzw. pojęciu współczesnej medycyny. Innymi słowy, NIL przyznała sobie monopol na określanie tego, co jest współczesną medycyną, a co nie jest. Mało tego, NIL wystąpiła do sądu, nie mając przeprowadzonych żadnych prac porównawczych jednej, czy drugiej metody.

Już p. prof. Wolniewicz ładnie to opisał, że zgodnie z prawem Newtona, masa zawsze ciągnie w dół. Innymi słowy, takie zespołowe opracowania procedur, najczęściej bezimienne, zawsze wypaczają idee i prowadzą do odwrócenia kota do góry ogonem.

Oczywiście ma to nieco szerszy podtekst, co postaram się przybliżyć.

Omawiana sprawa dotyczyła problemu, czy homeopatia jest nauką, czy też nie. W nosie to mam. Jestem za stary, aby się tego uczyć. W chirurgii, czy biofizyce, sprawa jest jasna i jednoznaczna. Nikt nie kombinuje jak pijany zając pod górkę, ponieważ życie ujawnia prawdę po 20 – 40 godzinach.

Nie podoba mi się natomiast z założenia zasada, że bez przeprowadzenia dowodu naukowego, jakaś osóbka, tylko dlatego, że siedzi na tym, czy innym fotelu, uzurpuje sobie prawo do określania tego, co jest współczesną medycyną, a co nie jest.

W dodatku takie osóbki na stołkach urzędniczych nie mogą się nigdy wykazać żadnymi pracami, czy artykułami, które mogłyby potwierdzić ich kompetencje, czy chociażby znajomość tematu.

Wracając do pojęcia „współczesna medycyna”. Otóż starsi i mądrzejsi przyjęli, że za współczesną medycynę uważamy to, co jest wydrukowane w biuletynach medycznych. Jak o tym już pisałem, w Polsce od 25 lat nie ma biuletynów medycznych, są tylko reklamówki koncernów.

Stworzono więc prosty mechanizm dla idiotów. Jak coś wydrukuje nasz biuletyn kilka razy, to uznamy to za współczesną medycynę, a jak tego nie wydrukowano w Polsce, to jest to ciemnota i nie zasługuje na poważne traktowanie.

A co drukujemy?

No oczywiście to, co zatwierdzi dział marketingu wydawnictwa.

Przypomnę, że już na początku lat 90. ubiegłego wieku kilku znanych redaktorów naczelnych podało do publicznej wiadomości, że tzw. recenzowanie artykułów to zwykła cenzura i nie można znaleźć recenzenta, którego akceptowałby przemysł. Czyli jest to fikcja ogłupiania czytelników.

Po drugie, jeżeli to jest prawdą [uzasadnienia sądowego jeszcze nie ma], to sama zasada opierania orzeczenia sądu na niezdefiniowanym pojęciu „medycyna współczesna”, jest zaskakująca.

W prawodawstwie zawsze istniała zasada, że jeżeli chcemy coś osądzić, to musimy mieć zdefiniowane pojęcia i dopiero łamanie tej definicji może być podstawą do orzeczenia na tak, lub nie.

Postaram się poniżej rozszerzyć to stanowiska na konkretnym przykładzie. Mój dobry Przyjaciel, profesor znanego uniwersytetu, jako pan świadomy, co jakiś czasu udawał się do innego profesora urologa. Ten zlecał mu wykonywanie systematyczne co kilkanaście tygodni badanie PSA. Po którymś tam badaniu i otrzymaniu wyniku podwyższonego o około 100%, zalecił wykonanie biopsji prostaty.

Biopsja, jak to biopsja, nic nie wykazała, ale u mojego Przyjaciela wystąpiło powikłanie w postaci zapalenia prostaty o ciężkim przebiegu. W celu odsunięcia od razu wszelkich domniemań podam, że całość nie miała miejsca w Trójmieście. Ale leczenie powikłań już tak. Biopsja była typowa i polegała na 22 nakłuciach prostaty.

I mamy poważny problem.

Czy badanie PSA jest wiarygodne i czy możemy opierać na nim jakiekolwiek działania późniejsze, wg współczesnej medycyny, czy też nie. Innymi słowy, czy w ogóle to badanie PSA ma sens?

Problem drugi to, czy wykonywanie samej biopsji przez kiszkę stolcową można zaliczyć do współczesnej medycyny, czy też raczej do zabiegów znachorskich z okresu średniowiecza, w każdym bądź razie sprzed epoki pasteurowskiej.

Na marginesie podam, że na początku lat 90. najlepiej sprzedawanym w Polsce lekiem na „prostatę” był owoc śliwy afrykańskiej. Odpowiednia reklama spowodowała, że 90% polskich urologów przepisywało ten lek. W Europie zachodniej sprzedaż jego wynosiła 10 %. Praktycznie preparat ten nie ma żadnego znaczenia leczniczego.

Proste retoryczne pytanie: gdzie istniała aktualna, współczesna medycyna? W Polsce, czy na Zachodzie?

W ten prosty sposób: mów mi do ręki, a nie do ucha poprzez reklamę biuletynów, nie wiadomo dlaczego nazywanych medycznymi, przy aprobacie Ministerstwa Zdrowia, wyprowadzano miliony z Polski. Naczelna Izba lekarska akceptowała ten proceder.

W związku z faktem licznych powikłań po aktualnie aprobowanym przez współczesną medycynę w wydaniu Naczelnej Izby Lekarskiej procederze, postaram się przybliżyć poglądy na leczenie prostaty, istniejące na Zachodzie. Podam je bez żadnej cenzury, oczywiście.

Badania PSA prowadzone są już od kilkudziesięciu lat i możemy się oprzeć na wynikach uzyskanych na zachodzie. Okazało sie, że wykonywanie tego badania nie tylko nie daje żadnych korzyści choremu, ale jest potencjalnie szkodliwe.

Badania przesiewowe PSA nie mają żadnego wpływu na twardy wskaźnik, jakim jest śmiertelność z powodu raka prostaty.

Badania przeprowadzone przez Uniwersytet Stanford wykazały, że badanie PSA nic nie wnosi do diagnostyki prostaty i jest przyczyną wielu powikłań i obciążeń chorych.

Badania kanadyjskie natomiast wykazały, że wykonywanie biopsji prostaty powoduje o 400% wzrost poważnych zapaleń prostaty, o ciężkim przebiegu zakażeń krwi, w porównaniu do okresu przed wykonaniem biopsji.

Badacze kwestionują również obecne metody leczenia raka prostaty, tj. radioterapię i chemioterapię.

Pomimo tych informacji wykonuje się w Polsce nadal przesiewowe badania i diagnozuje już młodych mężczyzn, co powoduje niepotrzebne powikłania i niepotrzebne leczenie.

A-Force US Preventive Service Task zadeklarowało, że wykonywanie testu PSA u mężczyzn, jak również mammografii u kobiet, nie jest potrzebne.

Test PSA został już skrytykowany w latach 90. W 2004 roku Biuletyn Uniwersytetu Stanford umieścił informację:

„Najbardziej powszechny test, stosowany jako narzędzie przesiewowe do wykrywania raka prostaty – test PSA – jest praktycznie bezwartościowy w przewidywaniu ryzyka zachorowania na tę chorobę. Analiza dotyczyła 20 lat obserwacji. Wartość tego badania okazała się taka sama jak badanie per rectum” [dla niewtajemniczonych – włożenie palca w d…]

Na czym polega więc problem?

Włożenie palca praktycznie nic nie kosztuje i całe badanie trwa 20-30 sekund. Jest to ogólnolekarskie badanie, takie samo jak osłuchiwanie słuchawkami. A badanie PSA, w zależności od laboratorium, pozwala oskubać frajera nawet na 80 złotych. To jest więcej, aniżeli przysłowiowe pół litra.

Badania PSA prowadzą do nadmiernych dalszych badań, według American Cancer Society: „Mogą być różne przyczyny podwyższenia PSA, poczynając od łagodnego przerostu, zapalenia, zakażenia, wieku i rasy. Wszystkie wyniki w związku z tym mogą być mylące i prowadzić do niepotrzebnych dalszych zabiegów, narażając chorego na zbędne i szkodliwe leczenie, cierpienia i koszta. Śmiertelność z powodu raka prostaty w okresie stosowania tego badania zmniejszyła się z 3% do 2.4%, czyli była w zakresie błędu statystycznego”.

W USA wykonuje się około miliona biopsji rocznie. Tylko 25 % wstępnie określa się jako pozytywne, czyli aż 75% mężczyzn jest poddanych niepotrzebnemu, a szkodliwemu zabiegowi. Z kolei w 1/3 przypadków przeoczono raka prostaty w badaniu biopsyjnym!

Na ubiegłorocznym Zjeździe Urologów było 10 referatów na temat powikłań po biopsji. Okazuje się, że jest to jeden z głównych sposobów rozprzestrzeniania się bakterii antybiotykoodpornych.

Biopsja ze swej natury jest bardzo ryzykowna, ponieważ igła może transportować bakterie z jelita grubego bezpośrednio do krwi i może wprowadzać bakterie z kiszki stolcowej bezpośrednio do prostaty.

Więc widzisz Szanowny Czytelniku, że zainteresowania Naczelnej Izby Lekarskiej niewiele mają wspólnego z dobrem chorego, a dotyczą tylko finansów. Nie znam dokładnej liczby wykonywanych badań PSA w kraju, ale opierając się na przybliżonej statystyce, w oparciu o dane USA, w Polsce wykonuje się od 30 000 do 120 000 badań. Po pomnożeniu przez 80 złotych, wyprowadza się z systemu ubezpieczeń przymusowych, czyli NFZ–tu, ładnych parę milionów.

A teraz kilka zdań na poprawę humoru. Rak prostaty w 80 % przypadków jest zależny od witaminy D-3. Jest już ponad 800 badań wykazujących skuteczność zapobiegania witaminą D-3. Prawidłowy poziom witaminy D-3 to wartość około 50 -70ng. Poziom ten zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia raka prostaty o 50%. Czy słyszałeś kiedykolwiek, aby urolog zlecił Tobie badanie 25 OHD? W przypadku podejrzeń zmian nowotworowych poziom witaminy D-3 powinien wynosić 80 – 100 ng. To przecież jest współczesna medycyna, ale na zachodzie.

Mało tego, okazuje się, że mamy dwie witaminy D-3. Jedna, to ta powstająca pod wpływem promieniowania elektormagnetycznego UVB, czyli słońca, jest to siarczan witaminy D-3 rozpuszczalny w wodzie. Ma to kolosalne znaczenie, ponieważ każda komórka w naszym ciele posiada receptory dla witaminy D-3. Witamina ta w roztworze wodnym dochodzi do komórek.

Witamina D-3 kupowana w aptece rozpuszcza się tylko w tłuszczu. Do jej przenoszenia jest niezbędny ten zły cholesterol HDL. Niestety, on już do każdej komórki nie ma wejścia.

Poza tym, jak sam wiesz, aktualnie w Polsce nasilona jest propaganda obniżania cholesterolu, czyli jak nie kijem to pałką.

Witaminy D-3 nie wolno przyjmować bez równoczesnego brania witaminy K-2.

Podstawowym badaniem prostaty jest, jak już pisałem, badanie per rectum i nie daj się nabierać na coś innego. Co prawda ostatnia sprawa p. Kulczyka, który po tym badaniu zmarł, nie nastraja pozytywnie do tego badania, ale…

Leczenie przerostu prostaty także jest proste. Wystarczy przeprowadzać w przypadku powiększenia gruczołu dwa razy w tygodniu masaż. Zabieg jest bardzo prosty i skuteczny. Do lat 70. był podstawowym zabiegiem stosowanych w urologii. Może go wykonać każda jako tako kumata osoba. Po włożeniu palca do kiszki stolcowej na czubku wyczuwa się stwardnienie. Naciskanie powoduje uczucie parcia i chęć oddania moczu. Czyli jeżeli naciskamy i chory chce siusiać, to robimy to dobrze. Jak nie siusia, to trzeba palec włożyć głębiej. Oczywiście przed włożeniem palca w rękawiczce należy posmarować go na przykład wazeliną. Po 3-5 zabiegach dolegliwości ustępują. Żadne inne badania nie są potrzebne. No chyba, że nie masz co robić z forsą.

O nalewce już pisałem.

Musisz więc sam wyciągnąć wnioski. Co nazywamy współczesną medycyną i czy jakakolwiek grupa ludzików, obojętnie na jakich stołkach siedzą, ma prawo tworzyć monopol na wiedzę?

Ps. O innych przypadkach maskowania działań na szkodę społeczeństwa, ludzików z Naczelnej Izby Lekarskiej, pod pretekstem współczesnej medycyny, wielokrotnie już pisałem.

O powszechnym stosowaniu fluorkowania dzieci, o którym wiadomo od 1940 roku, że jest szkodliwe,

O mammografii bezmyślnie wykonywanej w Polsce u kobiet, o której od 20 lat wiadomo, że szkodzi.

O tolerowaniu szarlatanerii o nazwie ADHD pod swoim bokiem, pomimo, że od 8 lat wiadomo, że to fikcja, powiedział to sam jej twórca.

O raporcie NIK zarzucającym zaniedbania w programie szkolenia studentów medycyny itp.

dr J. Jaśkowski

Pamiętaj: Najpierw jest interes, dopiero potem za zarobione pieniądze usłużne trolle dorabiają ideologię.

Na marginesie pewnego procesu Sądu Apelacyjnego z Warszawy [01. 04. 2016 r.]

Ps. 2 Czyżby ta i podobne sprawy były powodem, dla którego Zarządy Izb Lekarskich nie chcą publikować swoich powiązań z koncernami farmaceutycznymi?

Źródło: http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-medycyna/item/83903-kompromitacja-sadu-kleska-medycyny-prostata

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0
    0
    Twój Koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu