Co nam szkodzi – tłuszcze czy węglowodany?

Choroby, Porady, Zdrowie | 0 komentarzy

heart-799138_1920

Nie tłuszcze, ale węglowodany, czyli cukry i zboża szkodzą człowiekowi – Prof. Stanisław Wiąckowski

W roku 1977 politycy amerykańscy zadecydowali wbrew wiedzy naukowej, że to tłuszcze a nie węglowodany odpowiadają za najgroźniejsze choroby trapiące współczesnego człowieka.

Od wczesnych lat 1940-tych dzięki badaniom prowadzonym głównie przez niemieckich i austriackich autorów prawie wszystkie europejskie środowiska naukowe przyjęły pogląd, że otyłość jest dolegliwością o podłożu metabolicznym wywołaną czynnikami biologicznymi [enzymami, hormonami itp.], a nie zaburzeniem natury energetycznej – jak przyjmuje się obecnie. Wielu młodych amerykańskich lekarzy i badaczy walczyło przeciwko Trzeciej Rzeszy na froncie i nie widziało potrzeby korzystania z dorobku austriackich i niemieckich i autorów.

Lekarze do lat 1960-tych uważali, że węglowodany, zwłaszcza wysoko przetworzone, tuczą i przy dużym spożyciu mogą wywoływać różne schorzenia, w tym choroby serca. Dlaczego więc środowisko medyczne zmieniło zdanie i ostatecznie uznało że, za choroby serca, otyłość i inne przewlekłe schorzenia odpowiadają nie cukry, ale tłuszcze nasycone. Obie te hipotezy konkurowały ze sobą od lat 1950-tych na mniej więcej równych prawach, ale pod koniec lat 1970-tych hipoteza tłuszczowo-cholesterolowa zwyciężyła i od tego czasu nowe „niskotłuszczowe” myślenie całkowicie zdominowało obszar badań naukowych, medycynę oraz dietetykę i ten stan trwa do dzisiaj. Dorobek badawczy wielu pokoleń lekarzy zajmujących się hipotezą węglowodanową został całkowicie zepchnięty na margines tylko dlatego, że nie dawał się pogodzić z nową antytłuszczową hipotezą – mimo iż nie wspierały jej żadne dowody naukowe [Taubes, 2008; Rolik, www.nowadebata.pl].

Hipotezę, że tłuszcz w pożywieniu podnosi poziom chlesterolu, który wywołuje chorobę wieńcową, sformułował i wylansował Ancel Keys.

Kiedy zaczynał popularyzować swoją koncepcję – Amerykańskie Stowarzyszenie Chorób Serca [American Heart Association: w skrócie AHA] i całe środowisko kardiologów w USA nie akceptowało jego poglądów. Jednak Keys skutecznie … nakłonił AHA do zmiany stanowiska. Udało mu się to osiągnąć dzięki wsparciu jego badań sowitymi dotacjami [200.000 dolarów rocznie za pośrednictwem Public Health Service] [Taubes, 2008]. Keys zorganizował w ramach AHA komisję, której sam został członkiem. Komisja ta przedstawiła czterostronicowy raport mówiący, że istnieją wystarczające dowody, aby uznać słuszność teorii Keysa i na jej podstawie nakłaniać Amerykanów do przejścia na niskotłuszczowy model odżywiania. Poglądy Keysa bardzo szybko zaczęły rozprzestrzeniać się za pośrednictwem mediów, ignorowano przy tym całkowicie fakt, że nie udawało się ich potwierdzić w eksperymentach naukowych. Sama teoria stała się przedmiotem codziennych rozmów i wielu ludzi w nią uwierzyło. Z czasem ta teoria stała się wiedzą potoczną, mimo braku naukowych dowodów na jej poparcie.

Keys oparł swoją hipotezę na dwóch badaniach Six Countries Analysis i Seven Countries Study.

Obserwując wybrane populacje wykazał istnienie pozytywnej korelacji pomiędzy spożyciem tłuszczu w diecie a śmiertelnością w wyniku choroby wieńcowej. Prowadząc swoje analizy, Keys dysponował danymi z 22 krajów, lecz ograniczył się tylko do 7: USA, Jugosławia, Holandia [wysokie zagrożenie], Anglia [średnie zagrożenie], Włochy, Grecja i Japonia [najmniejsze zagrożenie]. Najwięcej tłuszczu konsumowali Amerykanie i to oni mieli najwięcej problemów z chorobami serca. To najlepiej pasowało do przyjętej hipotezy. Natomiast Japonia pasowała najmniej. Tendencje dietetyczne dominujące w Japonii, w latach 1958-1989, sprawiły że udział węglowodanów spadł tam z 78 do 61 procent ogólnej liczby kalorii. Spożycie tłuszczów wzrosło natomiast z 5 do 22 procent, zaś ilość białka z 11 do 16 procent. Tak więc przykład Japonii pokazał całkowicie odwrotną korelację: im więcej tłuszczu w diecie, tym mniej zachorowań na choroby serca [Toshima et al., 1994]. Mieszkańcy Grecji i Włoch umierają na serce znacznie rzadziej od Amerykanów. A dieta śródziemnomorska wcale nie jest uboga w tłuszcze. Jednak jest wielka różnica w rodzajach tłuszczów. W tej diecie ponad 75 procent kalorii pochodzi z oliwy z oliwek. Tłuszczu zwierzęcego jest w niej bardzo niewiele. Rewelacją jest natomiast to, że mieszkańcy krajów śródziemnomorskich najrzadziej umierają z powodu raka.
Dr Mann, lekarz który przez trzy lata nadzorował przebieg eksperymentu w Framingham, stwierdził, że te badania dowiodły, iż tłuszcz jest zdrowy, zaś dieta niskotłuszczowa – szkodliwa. Także dr Walter Willet, dziekan Wydziału Odżywiania Uniwersytetu Harvardzkiego, podkreślił w swej publikacji „Dieta i choroba serca – czy nie wprowadziliśmy ludzi w błąd”, że badania z siedmiu krajów [Seven Countries Study] nie potwierdziły teorii mówiącej o szkodliwości tłuszczu. Główny oponent Keysa w tamtym czasie, prof. John Yudkin wykazał, że wszędzie tam gdzie Keys widział związek między tłuszczem i chorobami serca, występowała silna korelacja z ilością spożywanego cukru [Taubes, 2010]. W 1984 r. Keys napisał wraz z innymi autorami pracę w której wyraził żal, że nie uwzględnił w poprzednich badaniach wpływu diety na długość życia i ogólną śmiertelność [Keys et al, 1984].

Amerykańskie Stowarzyszenie Chorób Serca [AHA] szybko zawarło sojusz z producentami olejów roślinnych i margaryny.

Wspólnie reklamowano tłuszcze roślinne, kosztem smalcu i masła. Przemysł chętnie finansował podręczniki i materiały informacyjne dla lekarzy. Jednocześnie wdrażał technologię odtłuszczania mleka, jogurtów i innych produktów mlecznych. Od początku ważną rolę w upowszechnianiu nowej hipotezy odgrywały media. Przemysł zawsze miał większy wpływ na polityków niż na pracowników nauki. Stąd kontrowersje wokół wpływu żywienia na zdrowie zostały ostatecznie rozstrzygnięte przez polityków, a nie przez naukowców. 14 stycznia 1977 roku komisja senatora George’a McGoverna ogłosiła „Cele Żywieniowe dla Stanów Zjednoczonych” zalecające zmniejszenie udziału pokarmów zwierzęcych, a zwłaszcza tłuszczów. Tym sposobem zagadnienie naukowe stało się zagadnieniem politycznym. W jego realizacji najważniejszą rolę odegrało Ministerstwo Rolnictwa USA, które opracowało w roku 1980 pierwszą oficjalną niskotłuszczową piramidę żywieniową. Zwycięstwo hipotezy tłuszczowo-cholesterolowej dało podstawę do rozwoju nowych gałęzi usług, takich jak dietetyka czy doradztwo żywieniowe.

Narodowy Instytut Zdrowia zorganizował „Konferencję Kosensusu”, ażeby przekonać wielu badaczy i lekarzy, którzy wciąż nie chcieli zmienić niczego w swojej praktyce ani uznać forsowanych odgórnie niskotłuszczowych dogmatów. W konferencji wzięło udział ponad 600 osób, zaś debata wykazała całkowity brak zgody na przyjęcie wspólnego stanowiska. Mimo to – opublikowano opracowany jeszcze przed konferencją komunikat mówiący o potrzebie obniżania cholesterolu poprzez dietę i środki farmakologiczne. Po usankcjonowaniu przez polityków pseudonaukowych faktów o zdrowotnych właściwościach niskotłuszczowego żywienia naukowcy mieli dostarczyć dowody na słuszność podjętych decyzji.

W roku 1948 powołano do życia program badawczy Framingham Heart Study, który miał udowodnić, że podwyższony poziom cholesterolu sprzyja rozwojowi miażdżycy tętnic wieńcowych. Jednak wyniki badań z lat 1952, 1954, 1956 oraz 1959 wykazały zupełnie odmienne zależności. Wyniki badań z roku 1964 z udziałem blisko 5 000 uczestników zostały utajnione. W roku 1969 prezydent Nixon wstrzymał dalsze finansowanie tego programu.

W latach 1980-84 Narodowy Instytut Zdrowia opublikował wyniki czterech badań przeprowadzonych w Puerto Rico, Honolulu, Farmingham, Chicago. Niestety, żadne z nich nie dowiodło negatywnego działania tłuszczów i cholesterolu. Okazało się, że mężczyźni którzy zmarli w wyniku chorób serca, jedli mniej tłuszczów nasyconych od tych, którzy żyli dalej. Brak było też korelacji pomiędzy poziomem cholesterolu i chorobami serca u kobiet po 50-tym roku życia. Raport z roku 1971 stwierdzał że „cholesterol nie ma wartości prognostycznej” w chorobach serca, zaś raport z roku 1987 wskazywał na fakt, że spadek poziomu cholesterolu o 1 procent skutkował wzrostem śmiertelności z przyczyn ogólnych o 11 procent. Raport z roku 1992 informował, że „osoby, które jadły najwięcej pokarmów bogatych w cholesterol, ważyły najmniej i były najbardziej aktywne fizycznie”.

Potwierdzały to również fakty z wielu krajów. W Japonii odnotowuje się co roku coraz większe spożycie nasyconych kwasów tłuszczowych oraz cholesterolu, a mimo to śmiertelność z powodu choroby wieńcowej wcale nie wzrasta, a wręcz odwrotnie – wyraźnie spada. W Belfaście co roku umiera 4 razy więcej ludzi niż w Tuluzie, czego nie można w przekonywający sposób wytłumaczyć hipotezą tłuszczowo-cholesterolową.

W USA dochody biznesu, który napędza zmyśloną „hipotezę mówiącą o szkodliwości cholesterolu”, szacuje się na około 40 miliardów dolarów rocznie.

Powyższe obserwacje były w dużej części ignorowane przez kierownictwo projektu i nie były też przez długi czas publikowane. Upubliczniono je dopiero w roku 1968. Tak więc propagowane w ostatnich 30 latach zalecenia dotyczące tak zwanego „zdrowego odżywiania” wyrządziły ludziom wiele złego.

Wszystkie badania wykazywały istnienie związku między niskim poziomem cholesterolu i wystąpieniem choroby nowotworowej.

Szczególnie wyraźnie związek ten występował między niskim poziomem cholesterolu i nowotworem okrężnicy. Wiele publikacji wykazuje istnienie związku między chorobami nowotworowymi i tłuszczami trans [Bakker et al., 1997; Cichosz, 2008; Kohlmeier, 1997; Slattery et al., 2001; Stender et al., 2003]. Na przykład w badaniach wykonanych w Farmingham wykazano, że mężczyźni z poziomem chlesterolu poniżej 190 chorowali na raka okrężnicy trzy razy częściej od tych, którzy mieli poziom cholesterolu powyżej 220 [Taubes, 2008]. Mimo iż wszelkie badania mające wykazać negatywny wpływ diety tłuszczowo-cholesterolowej były wspierane przez przemysł zainteresowany w określonej produkcji, nie udało się zdobyć przekonywających dowodów na jej poparcie.
Doniosłe znaczenie odegrała także praca dr Westona Price’a [2004], który badał przez kilkanaście lat 14 różnych populacji żyjących w warunkach izolacji, takich jak szwajcarscy górale, rybacy irlandzcy, mieszkańcy wysp na Oceanie Spokojnym, afrykańscy Murzyni, Indianie z Kanady, USA i Peru, mieszkańcy Amazonii, Eskimosi i Maorysi z Nowej Zelandii. Populacje tych społeczeństw były zadziwiająco zdrowe. Posiadały zdrowe zęby i były odporne na choroby. Weston Price analizował ich diety i stwierdził, że zawierały one wielokrotnie więcej minerałów i witamin niż ilości tych substancji ustalone i zalecane przez specjalistów od żywienia w Ameryce, a więc dla populacji cywilizacji dobrobytu. Na przykład pokarm Eskimosów zawierał 5,4 razy więcej wapnia, 5 razy więcej fosforu, 1,5 raza więcej żelaza, 7,9 razy więcej magnezu, 1,8 razy więcej miedzi i 49 razy więcej jodu. Pokarm Indian północno-kanadyjskich zawierał 5,8 razy więcej wapnia i fosforu, 2,7 razy żelaza, 4,3 razy magnezu, 1,5 raza miedzi i 8,8 razy jodu. Podobnie było w przypadku pozostałych diet badanych populacji. Przypuszczalnie najbardziej szokujące było to, że diety tych ludów zawierały conajmniej 10 razy więcej witamin rozpuszczalnych w tłuszczach – A, D, E, K – oraz koenzymu Q10, co oznacza, że ich członkowie musieli konsumować więcej tłuszczów.

Nie można również nie zauważyć, że ludy dalekiej północy zjadające wyjątkowo dużo tłuszczu i bardzo mało węglowodanów nie umierają na choroby, które przypisuje się zjadaniu tłuszczu. Upowszechnianie niskotłuszczowego modelu żywienia i ograniczenia tłuszczów zwierzęcych [nienasyconymi], a także zalecanie zwiększenia spożycia ziaren zbóż i pokarmów węglowodanowych zgodnie z propagowaną piramidą żywieniową nie doprowadziło do poprawy zdrowia, a wręcz odwrotnie spowodowało jego pogorszenie. Zmiana sposobu odżywiania w okresie, w którym człowiek przeszedł od modelu zbieracko-łowieckiego do uprawy roli i przemysłowego wytwarzania żywności, była przejściem od diet o niskiej zawartości węglowodanów do diet o wysokiej ich zawartości.
Zbieracko-łowiecki model odżywiania stosowany był przez ludzi przez około 2 miliony lat, czyli przez 99 procent okresu ewolucji gatunku ludzkiego.

Jednak dawniej nie spożywano produktów przemysłu spożywczego: węglowodanów, produktów zbożowych, nabiału, słodkich napojów, cukru, olejów roślinnych i batonów. Poniższa ilustracja przedstawiająca człowieka jaskiniowego, z palcolitu oraz współczesnego, żywionego przez przemysł spożywczy, wyjaśnia, do czego to prowadzi [CrossFitBN, 23 września 2009].

W USA, kraju – który tak bezmyślnie […] we wszystkim naśladujemy – wybuchła prawdziwa epidemia otyłości i chorób cywilizacyjnych.

Liczba chorych na cukrzycę typu II w latach 1980-2006 prawie się potroiła, wzrastając od 5,6 do 16,8 miliona. Obecnie ponad dwie trzecie ludności ma problem z nadwagą lub otyłością. Szczególnie niepokojący jest wzrost otyłości brzusznej u mężczyzn prowadzący do chorób serca, nadciśnienia i cukrzycy. W latach 1980-2000 potroiła się liczba dzieci otyłych w wieku 11-19 lat. Światowa Organizacja Zdrowia [WHO] ostrzega, że czas życia tych dzieci będzie krótszy od czasu życia ich rodziców.

Kluczem do rehabilitacji hipotezy węglowodanowej są osiągnięcia endokrynologii, a zwłaszcza odkrycie roli insuliny.

W roku 1959 Rosalyn Sussman i Salomon Bernson opracowali metodę pomiaru insuliny we krwi. Zauważyli, że insulina jest najważniejszym regulatorem metabolizmu tłuszczów. Dziś wszyscy powinniśmy wiedzieć, że kiedy poziom insuliny jest podwyższany, to tłuszcze są magazynowane, natomiast kiedy poziom insuliny opada, to z tkanki tłuszczowej są uwalniane kwasy tłuszczowe do krwi i tkanka ta ulega redukcji. Ma to ogromne znaczenie w odżywianiu, gdyż insulina jest uwalniana do krwi w reakcji na węglowodany, a nie w reakcji na tłuszcze. Zjadanie większej ilości węglowodanów stymuluje trzustkę do wytwarzania większej ilości insuliny która wzmaga apetyt przez gwałtowne obniżenie poziomu glukozy we krwi. Hormon ten blokuje uczucie sytości i może podtrzymać wzmożone łaknienie nawet w trakcie jedzenia. Wzajemna zależność insuliny i węglowodanów znakomicie wyjaśnia, dlaczego jedząc węglowodany zaczęliśmy więcej jeść i w rezultacie tyć. Przejadanie się tłustym pokarmem jest niemożliwe, bo tłuszcz nie działa na insulinę i daje poczucie sytości. Cukrzyca typu II nie jest spowodowana przez brak insuliny, ale przez jej nadmiar powstały wskutek oporności na nią. Tak więc leczenie insulinooporności przez podawanie insuliny, jak to się dzisiaj praktykuje, jest zdecydowanie szkodliwe.

Hormonalnego wyjaśnienia przyczyn otyłości nie dało się pogodzić z hipotezą tłuszczowo-cholesterolową.

Wyciągnięto więc hipotezę bilansu kalorycznego, która poucza, że kiedy spożywamy więcej kalorii niż spalamy, występuje dodatni bilans energetyczny i nadmiar nie zużytej energii jest magazynowany w postaci tkanki tłuszczowej. Tyjemy z obżarstwa i lenistwa. Nie ma przy tym znaczenia z jakiego źródła ten nadmiar energii pochodzi. Tak więc aby stracić nadmiar tkanki tłuszczowej, należy ograniczać ilość kalorii w diecie albo zużywać jej nadmiar w wyniku zwiększonej aktywności fizycznej.

Już w latach 1960-tych zauważono, że insulina wzmaga rozrost i namnażanie się, zarówno tkanek zdrowych, jak i złośliwych.

Laureat Nagrody Nobla Howard Temin [1968] zauważył że uzłośliwione komórki nowotworowe w warunkach laboratoryjnych nie namnażały się do momentu dodania insuliny do serum, w którym były hodowane. Insulina wzmaga rozrost i namnażanie się, zarówno tkanek zdrowych, jak i złośliwych. Szczególną wrażliwość na insulinę wykazują komórki piersi. To wszystko dowodzi potrzeby ogromnej wiedzy, zarówno o naszym odżywianiu, jak i w zaleceniach lekarskich. Insulina oddziałuje także na estrogen, przez co może przyczyniać się do powstawania raka piersi u kobiet. Tego wszystkiego nie da się pogodzić z paradygmatem tłuszczowo-cholesterolowym, który poprzez piramidę żywieniową, zaleca diety bogate w węglowodany, których nadmiar podnosi poziom insuliny we krwi. Tego paradygmatu nie da się obronić na gruncie naukowym.

To dowodzi, jak bardzo maleje znaczenie nauki. Dopiero werdykt polityczny – umożliwił kompleksowi medycznemu i wielkiemu biznesowi ustanowienie hipotezy tłuszczowo-cholesterolowej jako urzędowego paradygmatu medycznego. A to oznacza, że współczesna medycyna i nauka w coraz większym stopniu podlegają potrzebom politycznym i ekonomicznym, a w coraz mniejszym prawom nauki. Dziś wiemy, że obniżanie poziomu cholesterolu we krwi oznacza olbrzymie zyski dla firm farmaceutycznych, lekarzy oraz producentów różnych margaryn. Zgodnie z opinią wielu wybitnych przedstawicieli nauk medycznych takie działanie jest szkodliwe, a w wielu wypadkach stwarza zagrożenie dla życia [Behar et al., 1997; Cabot, 2007; Hartenbach, 2010 i wielu innych].

Na całym świecie wzrosło występowanie zastoinowej niewydolności serca.

Ma ona miejsce wtedy, gdy serce słabnie i nie może pompować krwi z taką wydolnością, z jaką powinno. Przyczyną jest pozbawianie organizmu ważnej substancji, jaką jest koenzym Q10. Jego niedobór sprawia, że mitochondria w komórkach serca nie mają dostatecznej ilości energii, co prowadzi do osłabienia mięśnia sercowego. Niewydolność serca jest tym większa, im dłużej podawane są „leki” obniżające poziom cholesterolu [Cabot, 2007].

W doświadczeniach prowadzonych na gryzoniach leki obniżające poziom cholesterolu [fibraty i statyny] wywoływały raka.

Te leki działają na ludzi podobnie jak i na zwierzęta, przy czym, w przypadku ludzi skutki objawiają się później, ponieważ choroba rozwija się wolniej, i potrzebuje więcej czasu na wytworzenie pełni objawów. Niektóre badania przeprowadzone na ludziach [ CARE ] dowiodły, że wśród pacjentów przyjmujących statyny występowanie raka piersi wzrosło o 1,500 proc. [Sacks et al., New England Journal of Medicine, 1996, 385: 1001-1009]. Zbyt niski poziom cholesterolu może zwiększyć ryzyko chorób serca i raka, powodować bóle mięśni, nerwów oraz chroniczne zmęczenie a też doprowadzić do depresji oraz zrujnować pamięć i życie erotyczne [Cabot, 2007]. Literatura tematu obfituje w wiele znanych prac popularyzujących diety o małej ilości węglowodanów [np. Allan Lutz, 2001; Mercola, 2006; czy znany w Polsce Jan Kwaśniewski, 2001, 2004]. Bez szczegółowej znajomości tych prac trudno jest ocenić i zrozumieć różnicę i wartość omawianych tu hipotez. Wynika z tego, że wbrew koncernom farmaceutycznym i zaleceniom szkolonej przez nie służby zdrowia, miliony ludzi wybrały odpowiadającą im zdrową dietę i to wiele lat wcześniej, niż ukazały się cytowane tu interesujące opracowania. W Polsce początek dał dr Jan Kwaśniewski. Dzisiaj Stowarzyszenie Optymalnych zrzesza ponad 8,000 aktywnych członków, zaś populacja optymalnych liczy już co najmniej milion osób. Mają swoje arkadie i swoich optymalnych lekarzy. U osób stosujących tę dietę, bardzo rzadko zdarzają się zgony z powodu choroby serca lub raka, zaś takie choroby, jak cukrzyca, leczy się z łatwością.

Obraz, jaki wyłania się z tego przeglądu, nie pozostawia wątpliwości, że społeczeństwo musi samo zadbać o swoje zdrowie, jeśli nie chce być dalej manipulowane. To nie farmacja czy uzależniona od niej medycyna ma dyktować, czym mamy się leczyć i za co płacić. To pacjenci muszą decydować, jakiej medycyny chcą i jakich lekarstw potrzebują. Muszą to być działania tanie i skuteczne, zaś celem najważniejszym dla wszystkich musi być zdrowie człowieka, a nie zyski koncernów farmaceutycznych.

Prof. Stanisław Wiąckowski

Źródło: http://www.aferyprawa.eu/Artykuly/NIE-TLUSZCZE-ZWIERZECE

Źródło:
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/co-nam-szkodzi-tluszcze-czy-weglowodany-2013-10

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0
    0
    Twój Koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu